Blackberry za 50 centów plus gratisy.

Myśleliście kiedyś o swojej „komórce” jako o wyjątkowej bazie danych? Wyobraźcie sobie co by było gdybyście ją zgubili. Pomijając formalności związane z odzyskaniem numeru i koszta jakie trzeba ponieść kupując nowy aparat, największym problemem mogłyby się okazać wszystkie informacje, które zostały stracone. A co by się stało gdyby np. dostały się w niepowołane ręce? Takich przypadków nie przewiduje chyba ustawa o ochronie danych osobowych?

Chyba najsłynniejszym przykładem jaki możemy tu przytoczyć jest historia pewnego Amerykanina z Provo w stanie Utah. W zeszłym roku postanowił on kupić używany model telefonu Blackberry. Sprzęt był jednym z pierwszych modeli popularnej „jeżyny” i kosztował zaledwie 50 centów. O wiele większą wartość posiadała jednak, niewykasowana przez sprzedawcę, baza kontaktów telefonu komórkowego. Nowy właściciel mógł zadzwonić m.in. do Patricka Ewinga, Wayne’a Gretzky, Davida Sterna oraz kilkunastu najbardziej znanych w USA działaczy sportowych i milionerów. W swojej pamięci telefon zapisane miał również kilkadziesiąt korespondencji mailowych w tym z burmistrzem Salt Lake City Rockym Andersonem.

źródło zdjęcia

Jak się okazało Blackberry należało w przeszłości do Dave’a Checkettsa byłego prezesa Utah Jazz i znanego inwestora sportowego. Były właściciel po ujawnieniu sprawy tłumaczył, że jest bardzo możliwe, że przed laty zgubił urządzenie. Wszystko zakończyło się pozytywnie i zgodnie z dżentelmeńskimi zasadami. Co by jednak było gdyby aparat wpadł w ręce mniej uczciwego człowieka?

Tak, my też po przeczytaniu tej historii zaczęliśmy sprawdzać czy nasze komórki leżą tam gdzie powinny:)

Leave a Reply